Dzisiaj prezentujemy dla Państwa najnowsze wiersze pani Ireny Kozak, członkini Mikołajskiego Klubu Poezji.
Koronawirus w sercu i głowie,
W pamięci, czynach i w każdym słowie.
Dzisiaj musimy dać wszystko Siebie,
By dni te przeżyć, nawet o chlebie.
Chcemy pić napój ze źródeł żywych,
Żyć pośród ludzi sobie życzliwych.
I nie żałujmy tego, co było,
Nie udawajmy, że to się śniło.
Bo kiedy wirus nam już dokuczy,
Może nas czas ten czegoś nauczy.
Miejmy przysłowie to ku przestrodze
Że „Polak nawet głupi po szkodzie”.
Nie śmiej się teraz, żarty na boki,
Wirus jest wszędzie, jak świat szeroki.
Życie ze śmiercią się przeplatają
Ludzie swe życie dziś doceniają.
A co ważniejsze, każdy żyć pragnie,
Szczególnie zdrowia każdy z nas łaknie.
A czas wciąż płynie, niepokój rośnie,
I każdy myśli o ciepłej wiośnie.
Że może ona odmieni czas,
Gdy ciepło będzie, zakwitnie las.
Dziś jak w tunelu, światła łakniemy,
A co nas czeka, nie odgadniemy.
Już nie myślimy o obcych krajach,
O plaży, wyspach, zamorskich gajach.
Dzisiaj marzymy, by zdrowym być,
I be wirusa z rodziną żyć.
Niechaj prowadzą nas wszyscy święci,
By czas ten został tylko w pamięci.
By nie zabrakło mnie ani ciebie,
Gdy maj zasnuje tęczę na niebie.
Chociaż łza smutku w oczach się kręci,
Niech wirus zniknie nawet z pamięci.
Bym usłyszała któregoś dnia,
Miłość człowieka, co w sercu gra.
Zapomnę wtedy o tym, co było,
Uznam, że wszystko tylko się śniło.
Wierzę głęboko, że Pan Bóg sprawi,
Wirus odejdzie, spokój zostawi.
A ludzie będą żyli bezpieczni
I będą może milsi, serdeczni.
Niech nam w tym czasie Bóg błogosławi
I bez opieki nas nie zostawi.
Irena Kozak
Jeszcze nie pora
Jeszcze nie pora na ostatnie pożegnanie,
Chociaż chłód wiatru i strach w sercu się wkrada,
Choć jesień zachwyca swymi kolorami,
Cały świat tonie w mroku, istna maskarada.
Wciąż słońce przesłaniają ciemne chmury,
Światło blednie i ledwie słyszę serca wołanie,
Idę znanymi drogami, który świeci pustką,
Bo chcę trafić do ulubionych miejsc, Panie.
Jeszcze nie pora na skargę warg, ostatni pocałunek
Sercu pozwalam malować obrazy, białe jak śnieg,
Uparcie szukam promienia radości na kolejny dzień.
I podążam śladem, gdzie jezioro całuje brzeg.
Słyszę szept wiatru, lament białych brzóz,
Czuję, jak zza pleców wyłania się wróg,
Przemyka między ludźmi, by złożyć ofiarę,
Gdy lekarze bezradni, pomóc może tylko Bóg.
Znów noc niesie stłumione odgłosy
Słychać stukot nóg przy łóżkach potrzebujących,
Gdzieś w pobliżu syrena karetki ogłasza trwogę,
Tragedia goni tragedię, bo coraz więcej umierających.
I zostaje tylko nadzieja na następny oddech,
Bo strach żyje nawet w pustej przestrzeni,
Jeszcze nie pora, choć dzień jest niepewny
I tysiące ludzi codziennie ginie na ziemi.
Z tą nadzieją, że być może trochę lepiej,
Zrywam się , by nieść wiarę w lepsze dni,
Już nie wrócą tamte lata pełne szczęścia
I nie wróci czas i nasze słodkie sny.
Choć nadzieja umiera ostatnia,
Jak poskładać z kawałków cały świat,
Gdy panuje walka o przetrwanie
I gdy zdradza nawet brata brat?
Irena Kozak
Mój mały kąt
Mój mały domek, mały kąt,
Tutaj stokrotki, róże, bratki,
Przy płocie jaśmin i bez bzowy
A pod jabłonią Kwiatki Matki.
Nie ma już dzieci, wyjechały,
Chociaż wciąż słyszę ich wołanie
Motyl już usiadł na jabłoni,
Czeka na wiosny przywitanie.
Dzisiaj spokojnie, cicho wszędzie
Tylko się budzi ptaków śpiew,
Cóż nam zostało, co z nami będzie,
Radość nas spotka, czy też gniew.
Świat się wciąż zmienia, życie biegnie,
Tęsknota budzi się i znika.
Ta inność świata nas osacza,
I znowu trwoga nas przenika.
Życie tak Szybko przeminęło,
Jest niczym, kiedy świat zawodzi,
Mój mały kąt ten sam od dawna
Tylko my już nie tacy młodzi.
Już pachnie wiosną, radość słońca,
Serce otwarte, dzień się budzi,’
Drogaś mi ziemią i mój kącik
Gdy wokół mamy dobrych ludzi.
Patrzę na kwiaty, chmury, niebo,
Na ten kąt mały, biały piach
Na wiatr, co bawi się z chochołem
I na czerwony, płaski dach.
A spod zmęczonej mej powieki,
Obraz wyłania się z wielu dróg,
Która prowadzi mnie szczęśliwie
Na ukochany stary próg
Dopóki w oczach promyk świeci,
A wiersz przechodzi z rąk do rąk
Żyję nadzieją jak ta róża,
Co czeka wiosny, by rozkwitł pąk.
Irena Kozak