Wiersze pana Jana Gołębiewskiego, naszego lokalnego poety
Miłego czytania
GDZIEŚ NA PRZYSIÓŁKU
usnął mrucząc rozleniwiony
Na parapecie jedynego okna
jaskrawą czerwienią
dumnie pysznią się pelargonie
Druciane okulary
zsunęły się na nos
nie poprawia ich
wpatrzona w głąb
swojej duszy
marzy.
JAN GOŁĘBIEWSKI
CMNENTARZ PRZY UL. OLSZTYŃSKIEJ
Za tymi murami
dostojna cisza
półmrok dziwnie nieśmiały
stąpasz bezgłośnie
bojąc się
by kamieniami dźwięku
nie zagłuszyć
spokoju umarłych.
JAN GOŁĘBIEWSKI
KAMIENICA PRZY UL. WARSZAWSKIEJ
MÓJ POKOIK
Sino błękitny dym
spowił pokoik na poddaszu
nie widać twarzy
będących tu osób
i tylko martwa kompozycja Marsjanina
błyska nerwowo
czerwonym światłem
jakby wołała na pomoc
duszę się
w oparach cywilizacji.
JAN GOŁĘBIEWSKI
ZAUŁEK SOWIŃSKIEGO
Koci bruk jak z opowiadań babci
oczodołami wypełnionymi światłem
straszy widmo domu rudery.
Szary kot skrada się
gdzie parkan straszy
wyłamanymi zębami czasu.
Cisza cmentarnych alejek
rozlała się w tym zaułku
jak atrament widnokręgu
na nieboskłonie.
Krzyk
to tylko sowa
piegowato-szczerbaty malec
wpadł w odrapany kanion
klatki schodowej
Trzasnęły jednym zawiasem drzwi
zaległa cisza.
JAN GOŁĘBIEWSKI
MIASTO MOJEGO DZIECIŃSTWA
Cień kolegiaty pada na miasto
na rzekę Łynę
wąskie uliczki
na dom w którym się wychowałem
na stare mury i kamieniczki.
Baszta obronna
na której bocian
uwił swe gniazdo
jest jak symbolem
że Dobre Miasto
jest dobrym miastem
miasto to kocham
to miasto moje.
Jan Gołębiewski