Dnia 20 stycznia 2021 odbyło się spotkanie on-lian Dyskusyjnego Klubu Książki działający przy Bibliotece Publiczno-Szkolnej M i G Mikołajki Filia w Baranowie . Omawiana była książka “Wybór poezji” Krzysztof Kamil Baczyński – książka z zasobów własnych biblioteki. W 100 rocznicę urodzin członkowie Dyskusyjnego Klubu Książki Klubu mieli możliwość zapoznać się z poezją oraz życiorysem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Powstała także fotogazetka w bibliotece

Krzysztof Kamil Baczyński (1921-1944) – polski poeta, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli tzw. “Pokolenia Kolumbów”. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, żołnierz Armii Krajowej. Używał pseudonimów: “Jan Bugaj”, “Krzysztof Zieliński”, “Piotr Smugosz”, “Emil” i “Jan Krzyski”.

Urodził się 22 stycznia 1921 roku (lub 3 marca 1921 roku) w Warszawie. Za datę jego przyjścia na świat przyjmuje się wypis z księgi parafialnej. Był synem krytyka literackiego Stanisława Baczyńskiego i nauczycielki Stefanii Zieleńczyk. Ojciec był również w przeszłości działaczem Legionów Polskich, a w późniejszym okresie służył jeszcze w Wojsku Polskim. Zarówno Stanisław, jak i Stefania wpajali młodemu Krzysztofowi miłość do ojczyzny i uczyli go patriotyzmu od najmłodszych lat. Niestety, w niedługim czasie po urodzeniu Krzysztofa jego rodzice rozstali się. Młody Baczyński był dzieckiem chorowitym i słabym. Miał astmę. W 1933 roku Baczyński rozpoczął naukę w warszawskim Gimnazjum im. Stefana Batorego. Podczas pobytu w szkole średniej związał się z lewicową organizacją młodzieżową “Spartakus”. Używał wtedy pseudonimu “Emil”. Z tego też okresu pochodzi pierwszy znany jego wiersz – “Wypadek przy pracy” (1936). Był średnim uczniem, nawet język polski nie był jego mocną stroną. Świetnie rysował, co stało się jego największą pasją. W 1939 roku zdał maturę. Radość przyćmiła śmierć ojca – 27 lipca. Gdyby nie to przykre wydarzenie w życiu Baczyńskiego, oraz wybuch wojny, z pewnością studiowałby we Francji, dokąd miał się udać. Od tej pory zmieniła się tematyka wierszy Krzysztofa na bardziej mroczną. Cały czas w jego życiu najważniejszą osobą pozostawała matka. W warunkach okupacyjnych zdecydował się sabotować rozporządzenie niemieckie i pozostać po aryjskiej stronie. Nie zamieszkał zatem w getcie, pomimo swoich żydowskich korzeni. Dorywczo pracował, aby utrzymać siebie i matkę. 1 grudnia 1941 roku miał odmienić życie młodego poety na zawsze. Krzysztof poznał wtedy Barbarę Drapczyńską, z którą pobrał się 3 czerwca 1942 roku. W czasie II wojny światowej był aktywnym uczestnikiem polskiego ruchu oporu. Nie przeszkodziło mu to w rozwijaniu pasji, jaką była liryka. Przez cały okres okupacji aktywnie tworzył, a warszawscy literaci, którzy mieli okazję zapoznać się z wierszami Krzysztofa, szybko docenili jego talent. Co więcej, udało się im uzyskać od władz podziemnych zapomogę finansową dla poety, co było niebywałym wyróżnieniem, jak na okupacyjną rzeczywistość. Był uczestnikiem tajnych kompletów, Harcerskich Grup Szturmowych i konspiracyjnej Szkoły Podchorążych Rezerwy. Od jesieni 1942 do lata 1943 roku kształcił się na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiował polonistykę. Zdecydował się jednak przerwać naukę na rzecz działalności konspiracyjnej. W 1943 roku rozpoczął służbę w plutonie “Alek, a następnie kompanii “Rudy” baonu “Zośka”. Służył w stopniu starszego strzelca. Co ciekawe, działał wraz z kolegami, z którymi niegdyś uczęszczał do szkoły. Wszyscy później wylądowali w Szarych Szeregach. Ze względu na jego talent dowódcy zdecydowali się wycofać go z czynnej służby. Mimo to Krzysztof chciał walczyć. Mocno zaangażował się w konspirację, uczęszczał w wielu szkoleniach, nierzadko ryzykując aresztowaniem.

Brał także czynny udział w wielu akcjach organizowanych przez Polskie Podziemie. 27 kwietnia 1944 roku uczestniczył w wysadzaniu niemieckiego pociągu pospiesznego. Następnie odesłano go na szkolenie w plutonie “Alek”. W lipcu 1944 roku wstąpił do batalionu “Parasol” i został zastępcą dowódcy III plutonu 3. kompanii. 4 sierpnia 1944 roku, w czwartym dniu Powstania Warszawskiego poległ od wrogiej kuli niemieckiego snajpera na posterunku w Pałacu Blanka. Miał zaledwie 23 lata.

W czasie okupacji Baczyńskiemu udało się wydać cztery tomiki wierszy – w 1940 roku ukazały się drukiem “Zamknięty echem” i “Dwie miłości”, następnie w 1942 roku “Wiersze wybrane” i wreszcie w 1944 roku “Arkusz poetycki Nr 1”. Jako poeta reprezentował nurt pokolenia Kolumbów, do którego należeli również Tadeusz Gajcy czy Tadeusz Borowski. Pod względem stylistycznym Baczyński często używał podmiotu zbiorowego, liczby mnogiej, odwołując się do wartości uniwersalnych. Nie stronił od symboliki i katastroficznej wizji świata. W jego utworach pełno metafor, barwnych epitetów. Dominuje tematyka przygnębiająca, co było odzwierciedleniem stanu psychiki młodego poety okaleczonego wojną. W sumie wydał ponad 500 wierszy, zachowały się również jego opowiadania oraz poematy. Do najważniejszych utworów Baczyńskiego należą: “Elegia… o [chłopcu polskim]”, “Deszcze”, “Z głową na karabinie” czy “Na moście w Avinion”. Stał się inspiracją dla wielu twórców kolejnych pokoleń. Do jego utworów odwoływała się chociażby Wisława Szymborska. Twórczość Baczyński obecna jest także w muzyce – zespół Budka Suflera wylansował przebój zatytułowany “Sur le pont d’Avignon”.

W kilka dni po Krzysztofie życie straciła jego młoda żona. Zginęła w tomikiem wierszy męża w dłoni… Pośmiertnie odznaczony Krzyżem Armii Krajowej i Medalem za Warszawę.

Wiersze

Historia

Arkebuzy dymiące jeszcze widzę,
jakby to wczoraj u głowic lont spłonął
i kanonier jeszcze rękę trzymał,
gdzie dziś wyrasta liść zielony.
W błękicie powietrza jeszcze te miejsca puste,
gdzie brak dłoni i rapierów śpiewu,
gdzie teraz dzbany wrzące jak usta
pełne, kipiące od gniewu.
Ach, pułki kolorowe, kity u czaka,
pożegnania wiotkie jak motyl świtu
i rzęs trzepot, śpiew ptaka,
pożegnalnego ptaka w ogrodzie.
Nie to, że marzyć, bo marzyć krew,
to krew ta sama spod kity czy hełmu.
Czas tylko warczy jak lew
przeciągając obłoków wełną.

Płacz, matko, kochanko, przebacz,
bo nie anioł, nie anioł prowadzi.
Wy te same drżące u nieba,
wy te same róże sadzić jak głos
na grobach przyjdziecie i dłonią
odgarniecie wspomnienia i liście, jak włos
siwiejący na płytach płaskich.

Idą, idą pochody, dokąd idą,
których prowadzi jak wygnańców łaski
ląd krążący po niebie. A może
niebo po lądzie dmące piaskiem
tak kształt ich zasypuje. Jak noże
giną w chleb pogrążone – tak oni
z wolna spływają. Piach ich pokrywa.

Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni.

dn. 8 III [19]42 r.


Wolność

Przebudź się – jesteś wolny,
choćbyś jak w ziemi duch
szedł dołem dookolny,
przebudź się, jesteś wolny,
zbudź tylko słuch.

Otworzysz bramy gwarne
i łuki triumfalne
muzyki, która w chmury
trwa dymami pożarów
z dołu do góry.

Otwórz oczy, to jesteś
tryskającym powietrzem
zdrój żywy.
Żeś przez ciało przykuty
i żeś ciała upływem,
żyj w wietrze.

Albo cheruba nazwij
i uczyń mocom nazwy,
i uczyń z niedojrzanych
wrzące sokiem obrazy,
i rzeknij „Niech się stanę
w nich” albo: „Niech się staną”.
Wtedyś lękom wygnany,
burzom cichym przyjaciel
w snów srebrnym majestacie.

A jeśli nie uwierzysz,
żeś wolny, bo cię skuto,
będziesz się krokiem mierzył
i będziesz ludzkie dłuto,
i będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas – przeklęty.

Bo tym, co w nim przystają,
otworzy chwilę, zgasi
i nim sen rozpoznają,
i nim opłaczą ciało,
przykuci martwą chwałą,
miną; zostanie wolny,
tworzeniem dookolny.

marzec [19]42 r.

Wesele poety (fragmenty)
Poemat
Basi

Śpiew I
Co się zdarzy przy drodze – nie wraca,
i to, co w wieczność odchodzi – ginie.
Nie płacz, nie płacz, zawsze pozostaje
urojona podróż po obłokach.
Nie płacz, zawsze jeszcze zostanie
tabun drzew niby masztów ze złota,
jeszcze pragnień w powietrzu śpiewanie,
jeszcze w trawach wędrówka zostanie
albo grób – z niego jodłą wyfruniesz.
[…]

Dom poety

I
Tam jest zawsze jesień,
pod krużgankiem drzew
zbiera złote jabłka
różowawy lew.
Tam jest zawsze zima,
w chmur lodowy łuk
modry łoś unosi
gałąź białych snów.
Tam jest zawsze wiosna,
na dymiącą ruń
ptak zielony zrzuca
skrzydła rudych łun.
Tam jest zawsze lato,
od zmarszczonych rzek
żółty niedźwiedź zwraca
ryty w miodzie łeb.

II
Oto dźwierze wiatrem rozwarte na przestrzał,
kute w ciężkim metalu powietrza,
ponad nimi dzwony liliowe, nad niemi
drzew korony jak zielone ręce ziemi.
A nad furtą chodzi niby paw
herb w koronie z purpurowych traw.
Wozem ani karetą tam nie zajedziesz,
bo do dworu nie droga – strumień wiedzie,
po nim złote łabędzie – w ich biegu
sercem spłyniesz – i staniesz na brzegu.

III
Wtedy będzie jakby kniei płynność,
pół-zielona, a pół brązowa,
która z wolna pod wzrokiem się rusza
żółtym puchem leżących tam zwierząt.
Więc niedźwiedzie łagodne unoszą
złotą mądrość dojrzałych głów,
więc jelenie, więc wilki i sarny,
jakby zioła naprężonych snów,
porastają lawinami brzegi
i czekają milczącym szeregiem
na twój miękki spokój zapomnienia.
I jak z arką płyną za domem
pod skupionym słońcem wszystkich pór,
a czas przez nie przepływa i szronem
stygnie z wolna na ich wiecznym śnie.

IV
Dom jest jasny, zbudowany z blasku,
jak powietrza bańka, która w więcierz
księżycowym rybakom uwięzła
i ma ściany jakby z roślin i światła
i z jeziora pułap czy zwierciadła,
które gwiazdy odbijając wróży
do muzyki podobne i róży.

V
Tam się wiedzie miłość wszechstworzeniu
jak łodyga różowego zioła,
która rośnie w takim zamyśleniu,
że podobna jest sklepieniu kościoła
w stylu ptaków, a te wkoło licząc
krople głosu – są harfą słowiczą.
[…]

Śpiew końcowy
Ciała, które przechodzą, czym są?
czym to przemijanie, nie wiesz.
Ziemia podobna kataklicznym snom,
odbita przezroczyście w niebie.
Ani w tym strumieniu przeminie,
ani w ludach, które przejdą w czas
jak piasek w starożytnych klepsydrach.
Ani wiatr, ani cień tak ogarnie
ich wianie nieustannych płaszczyzn.
Pozostanie, zawsze pozostanie
odbicie w niebie, czy chmurze,
a chmury spadając – powrócą,
a niebo wznosząc się – spadnie
choćby deszczem, a w każdej kropli
pozostanie maleńki obraz.

Rozpoczęte 17 I 1942 r. ukończone 18 I 1942 r.

Skip to content